sobota, 7 kwietnia 2012

qwerty.

wszystko zaczęło się od marzenia.
a marzenie przerodziło się w nadzieję.
nadzieja w słowo.
a słowo w czyn.

tak więc marzę. o wielu rzeczach właściwie, ale tylko niewiele przeradza się w nadzieję, a ta w słowo. marzę, zamykam oczy, bądź wprost przeciwnie, otwieram i rysuję palcami w powietrzu nade mną. uśmiecham się do siebie i widzę wszystko w wyobraźni. jak śmieję się w czapce z papieru, malując ściany na zielono. wieszając na oknie sznurki żurawi. siedząc na parapecie i sącząc herbatę. wystarczy, że wykonam głęboki wdech, a obrazy skaczą po mojej głowie niczym w kalejdoskopie. a kiedy któreś z nich się spełnia...
... wtedy dotykam nieba.

wtorek, 3 kwietnia 2012

jakoś dziwnie się czuję.
witaj, iask, jutro masz urodziny. siedemnaste. w sumie, chyba nic nie wnoszą, oprócz tego, że w prawie karnym traktowana jestem już jako osoba pełnoletnia. cóż. niestety, nic z tym nie zrobisz, dear iask. jutro spotkasz się z kjs i kolejny dzień pełen niespodzianek, zwiedzimy kolejne miejsca w poszukiwaniu jedzenia.
czy powinnam zrobić podsumowanie? ile schudłam, ile zarobiłam, ile zmian minęło w moim życiu?... chyba, w głowie jakieś mam. po co je spisywać? lepiej skończyć pisać tą cholerną historię jagny, pandy, tytusa, mizantropa, ryśka i pieczary.


cieszy mnie to, że za dziesięć dni będzie nasze bardzo ósme niebo, jeszcze cztery do pełnej rocznicy.