sobota, 17 marca 2012

jeszcze trzy dni. niewiele.

czwartek, 15 marca 2012

ćrz.

- wiesz, masz już pięć postów na blogu w tym miesiącu.
- i co z tego?
- to, że jest dopiero piętnasty...

piętnasty, drugi dzień. uśmiechanie się do szyby w autobusie, z chwilowych wspomnień. zapętlanie kolejnych piosenek w takt zmieniania się obrazów w głowie. zaraz położę się spać, bo co innego mogę robić? jak prześpię, czas mi szybciej spłynie. sny zapewniają mi spokój.
wracaj, wracaj, wracaj, wracaj, wracaj, wracaj, wracaj, wracaj, wracaj. ja bez Ciebie - nic.

środa, 14 marca 2012

ęrz.

pierwszy dzień bez Ciebie. pierwsze godziny bez oddechu na karku, wyczuwalnego mimo dzielących kilometrów. dziś ich ilość z zaledwie dwóch - trzech do dwudziestu, wzrasta do tysiąca stu. pierwszy dzień przeżyć będzie trzeba bez rozkosznego dobranoc i uroczego dzieńdobry. i niebo się poszarzało, kiedy się zaczęło. i moje myśli, spustoszały. i teraz, siedząc sama w pokoju, myślę, kiedy wreszcie oszaleję. będzie mi ciężko, ale baw się dobrze.


edit. a w głowie wciąż mam to, jak cudnie nam było w tle comy.

wtorek, 13 marca 2012

urz.

znowu fascynuje mnie lomografia. znowu mam chęć na chwytanie chwil z życia w formie małych karteczek z kolorowymi, malowanymi światłem obrazkami. na chwytaniu oczu i kosmyków włosów, wtopionych w letni krajobraz naszego lenistwa. Ty, ja i krótkie urywki myśli. (prawie jak Ty, ja i Twoje uzależnienie, które tak często i szybko odbija mi się echem w mojej głowie). Ty, ja i palenie papierosów nad zalewem, picie tanich win. chwytanie chwil małym, plastikowym aparatem w różnokolorowych obudowach. jeden z nich być może niedługo znajdzie się w moim posiadaniu, w każdym razie o to proszę na czwartego - czwartego, który nie tak szybko nadejdzie. pojawi się z karteczką, że skończyłam 17 lat i - że w sumie, to ostatnie chwile mojej młodości. carpie diem, aż chciałoby się powiedzieć.
a najgorsze jest to, że przez najbliższy tydzień krople będą padać z nieba nieco wolniej. słońce świecić trochę słabiej. ludzie będą trochę inszi. moja droga do szkoły będzie trochę wolniejsza, a cisza coraz głośniejsza.
byle przeżyć. 
ps. a na oknie 74 (jak skrupulatnie policzył mój rodziciel) żurawi.