czwartek, 29 września 2011

lrz.

nic nie ma sensu.
pamiętasz? to rzekomo brzmi przerażająco. kiedy powtarzasz to w kółko ze smutnym uśmiechem. bo taka prawda.
jestem jędzą. jestem okropną egoistką, wiesz? nauczyli mnie tego inni ludzie, ludzie, o których staram się zapomnieć, jak najszybciej, jak najefektywniej. zaczęłam od blokowania ich na facebooku. muszę jeszcze znaleźć sposób na numery gadu-gadu. mogą mi się przydać, ale nie chcę widzieć już ".. jest dostępny/a".

zmieniłam numer telefonu, wiesz?

muszę coś zrobić z moimi włosami. dziś napuszczę sobie wody do wanny, siedzę w niej półgodziny z kubkiem kawy. może coś wymyślę.

niedziela, 25 września 2011

jrz.

brakuje mi dzwoniącego telefonu "hej, masz piętnaście minut, za piętnaście minut jestem u Ciebie i porywam Cię Tam."
albo najzwyczajniejszego w świecie "chodź".

kurwa, może właściwie brakuje mi z-w-i-ą-z-k-u, a nie zabawy w miłość?

autumn.

spójrzmy na to tak.
na sam początek potrzebuję herbaty. jednak, żeby dotrzeć do kuchni i wykonać serię skomplikowanych gestów, takich jak zagotowanie wody magicznym guziczkiem, wyszukanie pudełka z zieloną, i wybranie kubka, muszę znaleźć skarpety. te moje szare i grube, których w przyszłości będę miała całą szufladę. na chłodne, zimowe wieczory.
mmm. bardzo lubię to uczucie, gdy parząca jeszcze herbata przepływa przez moje gardło, rozgrzewając mój organizm. niezwykle przyjemne uczucie. 
lato odeszło. odeszło, a ja żegnając się z nim, byłam gotowa na przybycie jesieni. tej pięknej, prawdziwej, która maluje farbkami liście, a wiatrem oczyszcza chodniki. i naprawdę tęskniłam za tymi wieczorami przy świeczkach, z otwartym oknem i tym przyjemnym, chłodnym powietrzem, łaskoczącym moje płuca. 
mam nadzieję, że niedługo nadarzy mi się okazja, żebyśmy położyli się gdzieś, na tym płaszczu z tęczowych liści z gitarą i kubkami z gorącą herbatą. i żebyśmy zapomnieli o świecie. kolejny raz.

" wystarczysz Ty.