poniedziałek, 20 sierpnia 2012

an an an.


dzisiaj minął mi dzień jakoś tak... bardzo słodko. popity herbatą ananasowo-grejfrutową {wyczuwasz podtekst? powinieneś} w rytmie utworów jednego z najgenialniejszych dla mnie zespołu. chociaż miałam spotkać się z Tą Blondynką i powędrować jak prawdziwa nastolatka {a nie nolife z krainy zombie} po ciuchlandach i innego kalibru lumpexach, nie żałowałam, bo i tak dopełniłam, chociaż w siedemdziesięciu procentach swojej misji polegającej głównie na konsekwencji własnych obietnic.
za miesiąc będzie już u mnie Imbir, będę zasypywać blogspota, tumblra i inne fejsbuki jego cudownymi zdjęciami. ach, zamiast nauki, iasks będzie męczyć kota, no bo jak inaczej?... przecież lans i pozerstwo musi być, prawda?

mam wielką, gigantyczną ochotę zmienić konwencję tego bloga. mam nadzieję, że mi to wyjdzie...
+
póki co, pojawią się jeszcze zdjęcia iasks&exis, duetu zakompleksionych i ślepych bab.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz