czwartek, 25 sierpnia 2011

oz.

po raz tryliardowy biorę się za sprzątanie. po raz tryliardowy wstaję i wciąż wracam na fotel... no ok, tym razem przekręciłam laptopa i siadłam na biurku. mam ochotę na trzecią już dzisiaj kawę i mam ochotę na porządek. taki idealny.
mniejsza o to.
wspomnienia zasypują mnie niczym lawina w górach. autentycznie. natłok obrazów, krótkich filmików pozbawionych kolorów, jakichś ponagrywanych w moim mózgu zdań. nie potrafię się od nich odciąć, męczą mi myśli. zadają pytania, podchwytując "a może jednak" utkane z bezsensowności całej tej sytuacji.
siedzę i modlę się, żeby przestać. ile tak można?
i żeby na to wszystko miał wpływ jakiś jeden sen?...


dzisiejszy dzień spłyną mi na graniu w tekkena, sprzątaniu, robieniu sobie dobrego jedzenia, co-chwilowego lataniu do kuchni po kolejne kubki z kawą. spotkałam się z Olą, obejrzałam to i owo. posłuchałam tego i owego. pisałam z tymi i tamtymi.
nie jest dobrze.
oby jutro było lepiej.
jutro jest wolne od błędów!
jutro też wstanie słońce!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz