Gabrysia: Izzzaa! no weź, ja tam nie pójdę sama, boję się ciemności!
Iza: oj daj spokój, myślisz, że tam siedzi Voldemort i chce w Ciebie strzelić różdżką?
G: NO! Ja stąd nie wyjdę, dopóki mi tam nie zapalisz światła.
I: spoko.
G: AAAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
I: nie drzyj się.
G: AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!
*I. bierze kawałek taśmy z biurka i zakleja G. usta*
I: teraz Cię nie słychać.
*G. odrywa sobie taśmę z ust i szuka taśmy po szufladach.*
I: tu nie ma taśmy.
G: to gdzie jest?
I: tata ma.
G: aa, to idę do taty po taśmę.
*nagle staje w półkroku, odwraca się.*
ALE TAM JEST VOLDEMORT, NIEE!
Chwilę później.
G: Aaa! Iza, odwróć się!
*I. patrzy na nią jak na debila.*
I: A co, Voldemort tam jest?
G: No, skąd wiedziałaś?... Taki w czarnej sutannie.
_____________________________
sympatycznie. dni spływają mi karmelowo, a jeszcze bardziej osładza wszystko fakt, że przez trzy kolejne dni mam na 12 do szkoły - żyć nie umierać! to nic, że po raz enty zaspałam na angielski. to nic, że stwierdziłam, że i tak już nie zdążę na autobus i wyszłam sobie jakieś 10 minut później. i tak go złapałam. i tak zdążyłam na hiszpański. i tak byłam na warsztatach z angielskiego. całe 4 godziny paplania w tym języku sprawiło u mnie myślenie po angielsku. dziwne. a tak w ogóle, to jestem dzieckiem szczęścia, bo chcąc tylko i wyłącznie trafić na dworzec (przecież miałam zarówno legitymację [POZDRAWIAM PANA KANARA, KTÓRY ZNISZCZYŁ MI CZWARTEK!] jak i bilet odpowiadający zniżce na legitymacji!) dzięki cudownej, lubelskiej komunikacji miejskiej, trafiłam na moje 88 i bez wykorzystywania biletu trafiłam do mojego małego miasteczka.
a jutro jadę zapłacić mój pierwszy, osobisty mandat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz