poniedziałek, 21 listopada 2011

rozmówki iask. z młodszą siostrzyczką.


Gabrysia:                      Izzzaa! no weź, ja tam nie pójdę sama, boję się ciemności!
Iza:                                  oj daj spokój, myślisz, że tam siedzi Voldemort i chce w Ciebie strzelić różdżką?
G:                                    NO! Ja stąd nie wyjdę, dopóki mi tam nie zapalisz światła.
I:                                      spoko.
G:                                    AAAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
I:                                      nie drzyj się.
G:                                    AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!
*I. bierze kawałek taśmy z biurka i zakleja G. usta*
I:                                      teraz Cię nie słychać.
*G. odrywa sobie taśmę z ust i szuka taśmy po szufladach.*
I:                                      tu nie ma taśmy.
G:                                    to gdzie jest?
I:                                      tata ma.
G:                                    aa, to idę do taty po taśmę.
                                         *nagle staje w półkroku, odwraca się.*
                                         ALE TAM JEST VOLDEMORT, NIEE!
Chwilę później.
G:                                    Aaa! Iza, odwróć się!
*I. patrzy na nią jak na debila.*
I:                                      A co, Voldemort tam jest?
G:                                    No, skąd wiedziałaś?... Taki w czarnej sutannie.
_____________________________
sympatycznie. dni spływają mi karmelowo, a jeszcze bardziej osładza wszystko fakt, że przez trzy kolejne dni mam na 12 do szkoły - żyć nie umierać! to nic, że po raz enty zaspałam na angielski. to nic, że stwierdziłam, że i tak już nie zdążę na autobus i wyszłam sobie jakieś 10 minut później. i tak go złapałam. i tak zdążyłam na hiszpański. i tak byłam na warsztatach z angielskiego. całe 4 godziny paplania w tym języku sprawiło u mnie myślenie po angielsku. dziwne. a tak w ogóle, to jestem dzieckiem szczęścia, bo chcąc tylko i wyłącznie trafić na dworzec (przecież miałam zarówno legitymację [POZDRAWIAM PANA KANARA, KTÓRY ZNISZCZYŁ MI CZWARTEK!] jak i bilet odpowiadający zniżce na legitymacji!) dzięki cudownej, lubelskiej komunikacji miejskiej, trafiłam na moje 88 i bez wykorzystywania biletu trafiłam do mojego małego miasteczka. 
a jutro jadę zapłacić mój pierwszy, osobisty mandat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz