wtorek, 15 maja 2012

nie do tyłu.

zamykam oczy i w głowie mam tylko jedną, powtarzającą się jak mantra myśl. powoli, zachłysnąć się powietrzem i zrobić jeden krok, na pewno nie do tyłu. pyzata buzia wykrzywia się niezrozumiale, a przecież to tylko uśmiech, jakaś dziwna, niewytłumaczalna reakcja na kilka słów, splecionych w zdania, które notorycznie zapisuję na telefonie. pech chce, że oprócz samego grymasu z dołeczkami w policzkach, w oczach jawią się słone łzy, a gdzieś w płucach (choć niektórzy, według mnie błędnie, uważają, że w żołądku) rodzą się motyle i trzepoczą z braku tlenu, piękne, kolorowe, zachwycające, z wszechogarniającej nas miłości świata obłudnego.
i znowu zamykam (a właściwie: nie tyle zamykam, co przymykam, gdyż w ciągu dalszym nie posiadam klamki, odkąd przestała działać) się w pokoju, w moich małych czterech ścianach, trzech kremowych, jednej brązowej z turkusowymi kwiatkami, które w moim koncepcji powinny być malinowe, jak fotel, budzik, doniczka z kaktusem, pomniejszona wersja łapacza snów na szyję, wieszaki za drzwiami czy sweter kurta cobaina na plakacie nad biurkiem. i przymykam się w swoim życiu, żyję cichutko, w tle pogrywa mi pearl jam, światełka otaczające drugą wielgachną fotografię mojego idola, tego, który przez przypadek pojawił się w moim życiu, w sumie dzięki 10 łebskiej, kiedy non stop puszczali smells.
Ty też pojawiłeś się w moim życiu przypadkiem.
śmieszna historia. naprawdę. zlot miał odmienić moje życie, mnie całą. byłam w centrum wydarzeń, może przez rudawe włosy, może przez usposobienie, nie wiem, ale byłam, i gdzieś tam pamiętam blondwłosego chłopaka w mundurze który chodził wszędzie z Mozartem, w berecie, z najpiękniejszym uśmiechem na świecie. Twoim uśmiechem. tym, który teraz ma mnie budzić rano i wieczorem, który pojawia się, gdy mnie widzisz.
jak to było? jesteśmy dla siebie stworzeni, tak? chociaż ja tak bardzo marudzę, zakopuję się pod warstwami własnych smutków i zaprzeczeń, sprawiam sobie sama problemy, jakbym miała ich zbyt mało. jestem zazdrośnicą, choć we własnym postępowaniu nie widzę grzechów. chociaż ja żyję sobie w swoim pesymistycznym szarym świecie, kiedy Ty kolorujesz mnie kredkami, a ja zamazuję gumką. coś w tym jest.
a jeśli ja właśnie chcę być pesymistką? nie dlatego, żeby robić Ci na złość, czy siedzieć i wypijać morze kaw/herbat. pisać jakieś pseudo teksty, typu - Jagna, która zapycha mi w sumie miejsce w komputerze, chociaż w zeszytach wszelkiej maści szkolnej również.
droga izabelo.
czy zechciałabyś w końcu napisać coś dłuższego, co nadawałoby się do pokazania światu? pisz. pamiętaj, jak Cię to radowało.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz