niedziela, 18 listopada 2012

adrz.

a wiesz, drogi aborolabis, co jest najśmieszniejsze? najśmieszniejsze jest to, że ja właśnie teraz tutaj siedzę, siedzę i nic nie wiem. czuję tylko, że robię coś, czego nie powinnam. zupełnie, jakbym krążyła wokół gniazda węży, a w dodatku, zupełnie nieświadomie. jesteś na zagrożonym terenie, informuje mnie intuicja, a ja uparcie ją ignoruję i brnę ślepo dalej. gdzie są teraz te niewidzialne ręce, które rozwiążą sprawę za mnie?
kończą mi się epitety. kończą mi się słowa. może powinnam zacząć czytać słownik, kupić kalendarz na każdy dzień z nowym słowem. może zamiast tymbarku pić tarczyn, tam na korkach przecież takowe się znajdują. 
nie wiem, nic nie wiem. uderzę głową w biurko, w ścianę, w kolano, w pięść. i co? i dalej nie potrafię odnaleźć rozwiązania. cholera jasna, to jak jakieś zamknięte koło, którego nie potrafię ogarnąć wzrokiem, słuchem, dotykiem. położyłabym się najchętniej na środku korytarza czwórki, na samym środku i patrzyła w sufit. 
słowa, słowa, słowa. ich potrzebuję najbardziej. dziś, jutro, wczoraj. potrzebuję opisywać zdarzenia, rysować emocje. pisząc, wyrzucam z siebie wszystko, co mogę. właśnie. dobre pytanie. co ja właściwie mogę?...









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz