niedziela, 24 marca 2013

do przodu.

mam osobiście dość mojego życia, panie doktorze. czy może są na to jakieś leki? nie? to poproszę o urlop zdrowotny. na miesiąc, minimum. gdzie? gdziekolwiek, panie doktorze, najlepiej na drugi koniec świata bez możliwości odwiedzin, internetu ani zasięgu telefonii komórkowej. panie doktorze, proszę o odwyk od społeczeństwa, inaczej zwariuję. ja już powoli zaczęłam sobie stosować odwyki od wszystkiego - od szkoły, od rodziny - od harcerzowania nie potrafię. panie doktorze, proszę, niech to będzie mój prezent na osiemnaste urodziny. bilet na bezludną wyspę. czy będę tęsknić za domem? jeśli za domem, to tylko i wyłącznie za liliową kulką, która gubi sierść i nazywa się Imbirem. panie doktorze, proszę mnie zamknąć na jakiś czas w kliniec odwykowej, proszę dać mi usiąść i przemyśleć to, co minęło i to, co jest teraz.
potrzebuję odpoczynku od samej siebie. od szukania ubrań w szafie, w której zadomowiły się wszystkie zgubione Imbirowe zabawki, od układania po raz milionowy książek na półce, po zrobieniu tysiąc sto dwunastej herbaty dzisiejszego dnia.
chcę odciąć się na jakiś czas. usiąść tam, gdzie jest ciepło, gdzie nie mrozi, gdzie nie jest biało, ale zielono. usiąść na ziemi. poczuć zapach wiosny. "zachłysnąć się powietrzem i zrobić ostatni krok, na pewno nie do tyłu".









1 komentarz: